niedziela, 21 listopada 2010

Łajza part III

- Wejdź, otwarte – Chuda przeciera oczy i podnosi się z podłogi. Do pokoju właśnie wchodzi jej przyjaciółka. Była przyjaciółka. Stąpa powoli po posadzce, patrząc na osmolony salon. Skrzą się jej starannie podmalowane oczy, przyczernione dyskretnie kayalem. Błękitny bucik niepewnie wyszukuje nieosmolonej powierzchni. Jest taka jasna na tle czarnych ścian. To piękny kontrast, jak z obrazów kościelnych. Chuda ma ochotę zrobić zdjęcie. Ale tylko patrzy bez ruchu. W oczach P. rośnie znak zapytania.

Przed jej przyjściem chuda napisała dla niej instrukcję. Tu jest biurko, w nim pamiętniki. Obok – półka ze spalonymi książkami i wieża z głośnikami. Zaraz obok – łóżko. Lekko nadpalone. I wielkie lustro. Tak samo, jak u Ciebie. Zrobiłam kopię Twojego mieszkania.

Podaje jej kartkę bez słowa. P. przypatruje się to chudej, to pokojowi. Chuda podchodzi do niej, łapie lekko za rękę i przygarnia do siebie. Jak pięknie! Ale widzi, że P. to się nie podoba. Blednie jeszcze bardziej i zaczyna szlochać. Co się z Tobą stało, czy to ja cię skrzywdziłam, ja, ja, ja, ja, jej usta w końcu wymawiają jeden wyraz. Odwraca się do chudej plecami, próbuje ogarnąć ramionami przestrzeń, jakby to ją chciała przytulić. Ty...ty...ty..., chuda słyszy między jednym, a drugim szlochem. W końcu P. odwraca się przodem do drzwi wyjściowych. Cisza.

Nie była tą samą P. Według chudej była obca. Nijaka. Zimna w dotyku jak manekin. I tak wstrętnie płakała.
-Wcześniej nigdy byś sobie na łzy nie pozwoliła – mówi chuda do tej nieznośnej ciszy.
-Wiem - odpowiada P., ale to nieludzkie nie płakać. Moja zmiana polega na tym, że uczę się uczuć. Marek mnie otworzył. Byłam jak zaciśnięty małż, nie czułaś tego?

Ależ jest ordynarna! Nie ma w sobie żadnej magii. Żadnego magnesu. Jakby uśpiła swoje uczucia, jakie miała do świata – chuda patrzy na nią badawczo.

-Może mi powiesz, że nic nie znaczyły dla Ciebie te wszystkie chwile?
P. czyta w swojej chudej towarzyszce. Chuda widzi to spojrzenie. Co ona sobie myśli, co knuje, pytają umalowane na pastel oczy P. Nigdy wcześniej nie próbowała „czytać”. Ona wiedziała bez zająknięcia, co czuje druga.

I jeszcze te oczy. Pastelowe. To one sprawiają, że świeci jak święta niepokalana. A przecież zgrywała się z czasopism dla mężczyzn, że „dyskretny makijaż to najlepsza oprawa dla oczu kobiety”. Zmiana jej wizerunku jest taka trywialna.

W końcu chuda nie wytrzymuje świecenia pastelowych oczu towarzyszki:
-Czytaj! Jestem twoją otwartą książką! Jestem jak Ty! Jestem jak Ty!

P. to ruszyło. Stanęła przed lustrem obok chudej. Przyłożyła swoją głowę do jej głowy. Ale nadal płakała jakimiś kanciastymi łzami. Wyglądały komicznie na jej pełnej twarzy. Przytyła. Twarz chudej przy niej przypominała Oświęcim w swoim rozkwicie. Wielkie oczy. Liche kępki włosów, które wielką głowę P. porastały obficie. Czerń bluzki z osmolonymi brzegami muskała białą tunikę P. A kiedyś unikała bieli. Przecież ona pogrubia, powtarzała do znudzenia. I teraz stoi jak przebrana, jakby ktoś wepchnął do pokoju jakąś nieznaną ciotkę, która udaje przyjaciółkę. Jakby do chudej. zapukała pracownica Opieki Społecznej z misją resocjalizacji.

-Nie zostawię cię. Będę teraz twoją prawdziwą przyjaciółką. Ale dlaczego spaliłaś cały dom, dlaczego ułożyłaś meble zupełnie tak, jak ja miałam w pokoju? - P. pyta z płaczem.
-Dlaczego? Dlaczego.
-Zostańmy prawdziwymi przyjaciółkami. Obiecaj, że przyjdziesz do mnie.
-Obiecaj, że przyjdziesz do mnie – powtarza.
-Co się z Tobą dzieje? - P. gwałtownie odwraca głowę. - co się z TOBĄ dzieje?! - powtarza głośniej i bardziej dobitnie, po czym dodaje spokojnie:
-Ja się mam dobrze. Pisałam ci, że się zmieniłam.
-Ja się mam DOBRZE. ZMIENIŁAM się – chuda powtarza za nią. Nie próbuje nawet ukryć szyderczego uśmiechu.
-Niee, nie mogę tego słuchać! Z tobą naprawdę coś się stało!
P. nie czeka na ripostę. Wybiega, zostawiając drzwi otwarte na oścież. Płacz zagłuszają jej kroki, tak chaotyczne i głośne, że chuda ma ochotę wyjrzeć na klatkę i zobaczyć, czy po drodze sobie czegoś nie zrobiła. Co odpowie, jak zaczepią ją koledzy z bramy?

Ale jej ciało jest zbyt słabe. Tak liche, że kładzie się z powrotem na chłodnej podłodze.